Jak może wyglądać jazda na rowerze w Głuchołazy.

Głuchołazy na rowerze

Odkrywaj mapę z 437 trasami rowerowymi i szlakami w pobliżu Głuchołazy, stworzonymi przez naszą społeczność.

Portret regionu

Poznaj Głuchołazy

Znajdź odpowiednią trasę rowerową dla siebie w Głuchołazy – mamy tam 437 tras do odkrycia. Większość osób wybiera się tutaj na rower w miesiącach Maj i Sierpień.

46 384 km

Zarejestrowany dystans

437

Trasy rowerowe

15 120

Populacja

Wspólnota

Najaktywniejsi użytkownicy w Głuchołazy

Starannie wybrane trasy

Odkryj Głuchołazy dzięki tym kolekcjom

Tom
Wycieczka

Głuchołazy

Wycieczka od Tom

4 trasy

Od naszej społeczności

Najlepsze trasy rowerowe w Głuchołazy i okolicach

Pradziad ***
Rower szosowyUtwardzony
szosowa szosa
2

Pradziad ***

Trasa rowerowa w Głuchołazy, Województwo opolskie, Poland

szosowaszosa.blogspot.com rejestrował: jedrzejewski.wordpress.com @ Garmin Egde 500
111,5 km
Dystans
1831 m
Przewyższenia
1830 m
Spadek
Sławniowice - Sławniowice (przez Jesenik, Vidly, Karlovą Studankę, Vrbno, Zlate Hory, Mikulovice)
Rower szosowyUtwardzony
Mateusz
2

Sławniowice - Sławniowice (przez Jesenik, Vidly, Karlovą Studankę, Vrbno, Zlate Hory, Mikulovice)

Trasa rowerowa w Głuchołazy, Województwo opolskie, Poland

Sławniowice - Jesenik - Videlky Krziż - Vidly - Karlova Studanka - Vrbno - Zlate Hory - Mikulovice - Velke Kunietice - Sławniowice. Dwa duże podjazdy w środkowej części trasy, poza tym teren urozmaicony, ale niezbyt trudny.
85,6 km
Dystans
1236 m
Przewyższenia
1241 m
Spadek
Trasa rodzinna - Gold Hill MTB Maraton Głuchołazy 2016
Rower górski
3

Trasa rodzinna - Gold Hill MTB Maraton Głuchołazy 2016

Trasa rowerowa w Głuchołazy, Województwo opolskie, Poland

Dystans: 12.84 km Przewyższenia: 485m  
13,2 km
Dystans
417 m
Przewyższenia
410 m
Spadek
Obóz w Głuchołazach: Wycieczka na Pradziada
Rower górskiUtwardzonyNieutwardzonyŻwir
2

Obóz w Głuchołazach: Wycieczka na Pradziada

Trasa rowerowa w Głuchołazy, Województwo opolskie, Poland

Kolejny dzień zmagań z górami otaczającymi Głuchołazy, nasz punkt wypadowy. Z powodu wczorajszych intensywnych opadów deszczu i burzy postanowiliśmy, wbrew naszej filozofi myślenia MTB wybrać się na asfaltową wycieczkę na najwyższy szczyt Jeseników - Praded (1492 m.n.p.m.). Start po godzinie 10, mocno przypiekające słońce. Tylko głośny szum terenowych opon na asfalcie. W Czechach jechało się bardzo dobrze. Piękne asfaltowe drogi, zero dziur no i ciągle pod górę. Po dojechaniu do Rejviz postanowiliśmy uderzyć dalej do Vrbno pod Pradadem czerwonym szlakiem, ponieważ z mapy wynikało iż prowadzi on asfaltem bądź szutrem. I nie zdziwiliśmy się, tylko krótki odcinek pomoczył nas i obłocił. Reszta to asfalt nawet w środku lasu i sporo spotkanych osób na rowera trekkingowych. W Vrbnie odwiedziliśmy czeski sklep rowerowy by zobaczyć co mają. No tak, głównie Authora i Kellysa... narodowe ich marki ;-) i odżywki Nutrend. Potem asfaltem do Karlowej Studanki. Tutaj postój na wodopój jak w Rymanowie, ja nie wziąłem i to był błąd. I teraz brak dokładnego przestudiowania mapy przeze mnie zaowocował wielokilometrowym dymaniem pod górę bez sensu. Zamiast w lewo, pojechaliśmy w prawo na Vidly. Tutaj non stop pod górę przez kilka kilometrów. potem w dół po krętych serpentynach. Dopiero na dolnej mapie okazało się, że źle pojechaliśmy... nie było już chętnych na terenową jazdę, ponieważ pamiętni noszenia rowerów przez ostatni dzień, chcieliśmy dojechać do celu na rowerach... więc powrót. I teraz ten piękny zjazd zamienił się w straszny podjazd. Ja miałem dość, zostałem sam z młynkiem w korbie, stromizna i hektolitrami wylanego potu na ramę i kierownicę. Potem na szczycie próbowaliśmy pojechać szutrową drogą. I po raz kolejny plułem sobie w brodę, że nie wgrałem mapy TOPO Czech do Garmina, że nie kupilismy czeskiej mapy Jeseniki... Ale po dojechaniu szutrówką do pewnego momentu, zobaczyliśmy drogę do góry po gruzie i wiatrołomach, więc zawróciliśmy, zjechaliśmy do samej Kralowej Studanki i teraz już pewni celu, po wczesniejszym uzupełnieniu wody w górskiej rzece, wybraliśmy się na Pradziada. Po dojeździe na parking u podnóża, rozpoącząl się jak się okazało ok. 8 kilometrowy podjazd. Miałem dość, ale świadomość że właśnie mozolnie wspinam się 600 metrów w górę z prędkośćią 8-9 km/h w celu zdobycia najwyższego szczytu na rowerze jaki miałem okazję do tej pory zdobyć (Praded 1492m.n.p.m.) napajała mnie energią. Oczywiście Paweł uciekł mi sporo do przodu. Wojtka widziałem przez dłuższy czas dopóki nie spadł mi łańcuch i musiałem się zatrzymać i naprawiać rower. Trochę z korb, trochę na młynku, trochę na stojąco i udało się dojechać. Najpierw do stacji pośredniej, gdzie było widać już przekaźnik RTV na Pradziadzie, a potem końcówkę z blatu na stojąco jak finisz na Tour jakimś zrobilem. Tyle że sporo za Pawłem. Na górze było zimno ale piękny krajobraz, który nas otaczał był wart tego wszystkiego. Dobrze że wziąłem ze sobą kurtkę przeciwdeszczową, bo surowe warunki klimatyczne i niska temperatura powodowały gwałtowne wychłodzenie. Wielokilometrowy zjazdz który nas czekał był niesmawity. Postanowiliśmy zjechać terenem, szkoda było tyle jechać asfaltem. Po zjechaniu ze szczytu i wbiciu się na czerwony szlak czekało nas wiel niespodzianek. Jak się później okazało, wybraliśmy ultra-hardcoreowy szlak niezbyt nadający się na rower. Mnóstwo drewnianych przejść, podejścia pod ścianki z rowerem na plecach i w butach SPD nie należały do przyjemności a do tego bardzo trudne techniczne zjazdy po ostrych i mocno przymocowanych kamieniach. Daliśmy jednak radę (co prawda Wojtuś zaliczył małe OTB, ale było ono niegroźne), końcowy zjazd szutrem i ta prędkość dawały piękne rezultaty. I tak po niedługim czasie udało nam się z prawie 1500 m znaleźć na 900 m. Potem długie asfaltowe zjazdy do Beli pod Pradadem. Stąd drogą krajową nr 44 przez Mikulovice do Głuchołaz. Po drodze, w celu odzyskania sił wstąpiliśmy do Agip stacji benzynowje i po wypicu Coca-Coli na odkwaszenie mięśni pojechaliśmy dalej (jak dobrze jest płacić kartą VISA na całym świecie...). W pewnym momencie droga była zamknięta, ale to dla samochodów, my daliśmy radę rowerem bez problemów. Ostatni podjazd przy granicy polsko-czeskiej dał się mocno we znaki zmęczonym mięsniom, jednak późniejszy zjazd do miasta wynagrodził to cierpienie. Po ponad 7 godzinach wróciliśmy cali i zdrowi do ośrodka. To była naprawdę ciężka wyprawa<br /><br /><br /><span class="subtitle">Trip Tips</span><br />Nie trafiaj na Vidly. Dokładnie zaplanuj podróź. Nie zjeżdżaj czerwonym szlakiem z Pradziada...<br />
113 km
Dystans
2309 m
Przewyższenia
2025 m
Spadek

Odkryj więcej tras